"Kwadratem po trójkącie"


Kwadratem po trójkącie



Relacja z imprezy "Kwadratem po trójkącie" która odbyła się 31.01.2009.

Kolejna w dziejach Galicyjskiego Stowarzyszenia Miłośników Komunikacji impreza za nami. 31 stycznia 2009 r. wędrowaliśmy po zaśnieżonych okolicach Nowego Sącza, docierając do Krynicy, Muszyny, Kosarzysk, Piwnicznej i Starego Sącza w ramach trasy ?Kwadratem po trójkącie? czyli nowym Jelczem 120M po trasach niegdyś obsługiwanych przez WPK, a póĽniej MPK Nowy Sącz.

Tradycyjnie wszystko zaczęło się dużo wcześniej, aby zapewnić uczestnikom dobrze zaplanowaną i miłą rozrywkę. Już w grudniu wyruszyliśmy na trasę przejazdu ? wówczas jeszcze samochodem, aby ustalić harmonogram imprezy i znaleĽć najciekawsze miejsca przeznaczone na fotostopy. Pogoda wtedy była doskonała, pełna śniegu, dokładnie taka jakiej życzylibyśmy sobie podczas imprezy. Ale do tej pozostawało jeszcze sporo czasu jako że planowana była dopiero na 14 lutego...

W międzyczasie, ze względu na plany związane z feriami i obawę, że w Walentynkowy dzień sporo potencjalnych uczestników może się zajmować czymś (a raczej kimś) innym niż autobusami, zmieniony został termin imprezy. O tyle dobrze, że przyspieszono go o dwa tygodnie ? jak się póĽniej okazało, był to strzał w przysłowiową ?dziesiątkę? jeśli chodzi o aurę. Dokonaliśmy także wyboru autobusu, który miał nas zabrać w trasę ? wybór padł na posiadający wymagany tachograf wóz nr #382, który nie padł jeszcze ofiarą reklamy całopojazdowej zasłaniającej szyby i do tego wnosił w zimowe dni trochę ciepła za sprawą umieszczonej na nim reklamy biura turystycznego, które postanowiło zachęcić do skorzystania ze swoich usług za pośrednictwem kuszącego wizerunku palmy. Także i ten wybór okazał się być bardzo dobrym.

Tradycyjnie dzień przed imprezą spotkaliśmy w tradycyjnym składzie (J.R., Hannibal, Burdzio i ja) w celu przygotowania autobusu do wyjazdu na trasę. Wóz został dokładnie wysprzątany i pozbawiony ulotek reklamowych, wgrane zostały także nazwy kierunków do wyświetlacza, które miały być użyte podczas przejazdu na poszczególnych odcinkach. Wśród nich znalazły się takie historyczne kierunki jak linia A do Krynicy czy linia nr 21 do Kosarzysk. Obok tego pojawił się kierunek z nazwą imprezy ?Kwadratem po trójkącie? oraz niestety wycofany póĽniej adres naszej strony internetowej, w którym zabrakło jednej literki. Przy okazji częściowo wysprzątany został pojazd nr #331, w którym było sporo vlepek i tagów. Niestety tagi pozostały wobec braku rozpuszczalnika koniecznego do ich umycia. Przy okazji mogliśmy się przyglądnąć częściowo przygotowanemu do remontu sypiącemu się jak plastikowy modelik Jelczowi 120M #384, niemal gotowemu już do wyjazdu na trasę po remoncie innemu Jelczowi 120M #388, montażowi wyświetlaczy w Jelczu PR110 #369 oraz montażowi ?jedynej takiej kabiny kierowcy? w innej PR-ce #371, która zresztą dzień wcześniej wzbogaciła się również o wyświetlacze. Po dobrze wypełnionej służbie na dworzec zabrał nas gościnnie #336 wyruszający na kurs linii 42. Ale wróćmy do geometrii według GSMK...

Sobotni poranek przywitał nas lekkimi opadami śniegu, które jednak nie robiły już na nikim wrażenia w obliczu faktu, że od środy do piątku śnieg padał niemal bez przerwy, sukcesywnie tworząc nam idealną scenografię do imprezy. Brakowało nieco słońca, ale nie bądĽmy aż nadto wymagający. Przecież jeszcze tydzień wcześniej nic nie zapowiadało, że śnieg w ogóle będzie, a wtedy wycieczka na pewno straciłaby sporo ze swego uroku. ¦nieg jest efektowny i ładny, ale jednak trzeba było też na chwilę zejść na ziemię i pozyskać piasek z solą z administracji osiedla Milenium, który zabraliśmy wraz z łopatą na pokład #382 celem ewentualnego ratowania mu życia w ekstremalnych sytuacjach tak, aby w niedzielę znów mógł liniowo służyć mieszkańcom miasta (na szczęście sprzęt w całości, nienaruszony powrócił na zajezdnię ? zarówno autobus, jak i piasek oraz łopata). Tak przygotowani mogliśmy wyruszyć w trasę.

Wszystko szło zgodnie z planem, choć pogoda pokrzyżowała szyki i sprawiła, że musieliśmy nieco dłużej zaczekać na miłośników z innych miast podróżujących opóĽnionym kursem linii Trans-Frej. Wykorzystując łączność telefoniczną ustalono, że zaczekamy na nich na dworcu MPK, gdzie oczywiście podjechaliśmy na stanowisko dziś przeznaczone dla busów, a niegdyś legendarne stanowisko dla PR-ek i M11 odjeżdżających do Krynicy. W międzyczasie zdążyliśmy jeszcze przejechać ulicą Sienkiewicza oraz ekspresowo zwiedzić dzielnicę Wólki, gdzie wykonaliśmy kilka zdjęć. Zrezygnowaliśmy jednocześnie z wizyty na pętli Bulwar Narviku, gdzie w pierwszej wersji mieliśmy przejąć naszych gości.

Kiedy już wszyscy zebrali się w komplecie, okazało się że impreza będzie dość kameralna aczkolwiek w miłym towarzystwie...

Po sprawdzeniu ramowej listy obecności i błyskawicznym ustaleniu, że raczej już nikt nowy się nie pojawi, zdecydowaliśmy o oficjalnym rozpoczęciu podróży. Na wyświetlaczu autobusu widniał napis ?S Specjalny? (niestety wyświetlenie kierunku do Krynicy byłoby ryzykowne i mogłoby zachęcić oczekujących pasażerów do skorzystania z naszego transportu), zaś dworcowa tablica (tym razem sprawnie funkcjonująca) wskazywała godzinę 8:30. Notowaliśmy zatem nieznaczne opóĽnienie, choć nie był to duży problem jako że nie było już konieczności objazdu przez pętlę Bulwar Narviku po osoby dojeżdżające spoza Nowego Sącza. I tak się zaczęło...

Pierwsze przystanki obowiązywały w gminie Nawojowa. Ze względów czasowych jeszcze podczas planowania imprezy zrezygnowaliśmy z dojazdu do ŻeleĽnikowej Małej śladami linii nr 1, w trakcie zaś z planu wypadła nowa pętla na Bączej Kuninie (obecnie końcowy przystanek linii nr 2). ¦nieg, który uatrakcyjniał pejzaż, w tym przypadku okazał się przeszkodą ? wyjazd dużym autobusem na wysoką i stromą górę to zbyt ryzykowna akcja nawet dla nieustraszonych miłośników komunikacji. Kursy liniowe ?dwójki? zresztą też w tym okresie nie docierały w to miejsce. Musieliśmy zatem zadowolić się wykonaniem zdjęć podczas fotostopów przy Urzędzie Gminy Nawojowa, tamtejszym kościele oraz na starej pętli w Bączej Kuninie. Nasi goście jednak i tak byli zachwyceni i szczerze zazdrościli nam naszego miejsca zamieszkania i tego, że możemy łączyć zamiłowanie do komunikacji z podziwianiem pięknych widoków, podróżując autobusami, które przemierzają tak fantastyczne i malownicze trasy.

Po wyjeĽdzie z Nawojowej poczuliśmy się już zupełnie jak za dawnych lat wszak żadna podmiejska linia sądeckiego WPK, MZK ani MPK nie docierała poza Nawojową. Żadna z wyjątkiem legendarnej linii A, która zresztą w tym momencie pojawiła się na wyświetlaczu. Widoki robiły się coraz ciekawsze i piękniejsze, a otaczające nas zewsząd góry pokryte śniegiem robiły spore wrażenie nawet na nas, którzy już niejednokrotnie mogliśmy je podziwiać w różnych porach roku. Na trasie kilka razy zatrzymywaliśmy się, aby uwiecznić te cuda na zdjęciach. Oczywiście centralnym punktem większości obrazów był nasz niezastąpiony #382, który dzielnie nas wiózł prowadzony przez anielsko cierpliwego kierowcę, gotowego zatrzymać pojazd niemal wszędzie i na każde życzenie. I tak zanotowaliśmy postoje: we Frycowej na tamtejszym parkingu dla TIR-ów i jednocześnie przystanku PKS-u i busów (fotostop dynamiczny uatrakcyjniony przejazdem Jelcza po parkingu), Łabowej (tu główną atrakcją była możliwość zrobienia zakupów w miejscowym sklepie), Nowej Wsi (podjazd pod kościół z kierunkiem ?Wesele? na wyświetlaczu) oraz tuż przed Krzyżówką (nieco niebezpieczny przystanek ze względu na konieczność przebiegania przez ruchliwą jezdnię, aby wykonać zdjęcia ? ale warto było zaryzykować życie dla tych zdjęć). Planowany wcześniej większy fotostop na Krzyżówce został odwołany z powodu warunków atmosferycznych i sporego ruchu w tym miejscu co bardzo utrudniałoby manewrowanie pojazdem.

W ten sposób dotarliśmy do Krynicy. Autobus nowosądeckiego przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej pojawił się tu po kilkunastu latach przerwy i choć nie był to Jelcz PR110 ani Jelcz M11 jak za dawnych lat, to i tak ciężko było się oprzeć nostalgicznemu westchnieniu. W Krynicy zatrzymaliśmy się oczywiście pod legendarną restauracją Hawana, gdzie można było uwiecznić autobus na tle lokalnego folkloru transportowego w postaci bryczek. Następnie pojechaliśmy ulicą sanatoriów i domów wypoczynkowych na pętlę Hajduczek, gdzie można jeszcze spotkać sądecką wiatę przystankową. Po drodze wykonaliśmy także serię zdjęć na tle wspomnianych sanatoriów, które są solą tej miejscowości. Wreszcie stamtąd dotarliśmy na dworzec PKP (łączony z dworcem PKS), gdzie kończyła swój bieg linia A. Tam daliśmy sobie kilka chwil na odpoczynek i powspominanie starych dziejów naszego MPK po czym ruszyliśmy w kierunku Czarnego Potoku. Ze względu na okres ferii i spory ruch w tej okolicy nie jechaliśmy już pod samą stację narciarską, nawracając na malowniczo położonej osiedlowej pętli. Tam wykonane zostało zdjęcie grupowe, które wymagało powtórki ze względu na pewnego niezbyt rozgarniętego kierowcę samochodu osobowego, który mając do wyboru kilka tras przejazdu, wybrał tą pomiędzy naszą grupą a aparatami fotograficznymi ustawionymi na tryb samowyzwalacza dokładnie w chwili, gdy aparaty pstryknęły zdjęcie. Jako że życzliwie się do nas uśmiechnął i pomachał, można mu to w ostateczności wybaczyć. Na tym terenie także omal nie powiększył się skład naszej ekipy, jako że podczas podjazdu na przystanek kilku pasażerów nie zadało sobie trudu spojrzenia na wyświetlacz i automatycznie postanowili oni skorzystać z naszego transportu ? musieliśmy szybko odjechać, rezygnując z fotostopu i wywołując spore zaskoczenie wśród niedoszłych pasażerów. Podczas przejazdu przez Krynicę prym przewodnika wiódł pochodzący z Krynicy Burdzio, który udzielał informacji na temat tamtejszego systemu komunikacji i samego miasta.

Z żalem pożegnaliśmy uzdrowisko, choć przecież w perspektywie czekały nas równie duże atrakcje. Jako się rzekło, trójkąta bok kolejny kierował nas ku Muszynie i Piwnicznej. Po drodze w okolicach PowroĽnika mogliśmy spojrzeć na zabudowania, w których kiedyś znajdowała się terenowa baza sądeckiego WPK. Informację o jej lokalizacji uzyskaliśmy od naszego niezastąpionego kierowcy, dla którego również był to sentymentalny przejazd jako że kiedyś osobiście prowadził jednego z Jelczy M11 kursujących do Krynicy. W PowroĽniku zresztą coś dla siebie znaleĽli również miłośnicy kolei, którzy mogli sfotografować tamtejszy terminal przeładunkowy PKP.

W ten sposób dotarliśmy do Muszyny, gdzie przy wjeĽdzie do miasta zorganizowany został fotostop dynamiczny, umożliwiający sfotografowanie naszej 120-tki w ruchu podczas przejazdu pięknie zabudowanymi wąskimi uliczkami w zimowej scenerii. Podobnie dużym zainteresowaniem cieszył się fotostop na muszyńskim rynku, gdzie prawdopodobnie kiedyś miały swój przystanek końcowy sądeckie miejskie Jelcze obsługujące drugą lokalną linię oznaczoną jako linia B, docierającą właśnie do Muszyny. Sprawa przystanku końcowego dla niej nie jest jednak do końca wyjaśniona, bo być może wozy odpoczywały pod dworcem PKP w Muszynie, gdzie zresztą do dziś znajduje się słupek przystankowy made in WPK Nowy Sącz. Tam naturalnie też podjechaliśmy.

Z Muszyny udaliśmy się malowniczo zlokalizowaną trasą w kierunku Piwnicznej. Z jednej strony wąską drogę otaczają skały, z drugiej zaś pilnuje jej rzeka Poprad. Spojrzenie na drugi jej brzeg pozwala dostrzec co słychać u naszych sąsiadów Słowaków. Dziś naturalnie, w kontekście członkostwa Polski i Słowacji w europejskiej strefie Schengen, granica nie jest już pilnowana tak jak kiedyś. W Andrzejówce swoje kolejne przysłowiowe (a właściwie w tym przypadku realne) ?pięć minut? mieli miłośnicy kolei, którzy uwiecznili na zdjęciach przejeżdżający tuż obok szosy pociąg jadący do Krynicy.

Kolejnym ciekawym punktem wycieczki był Żegiestów. To niegdyś bardzo popularne, a dziś nieco zapomniane uzdrowisko, wciąż ma w sobie wiele uroku. Stąd też zorganizowaliśmy tam kilka ciekawych fotostopów oraz przerwę obiadową w tamtejszej karczmie, która dawno chyba nie widziała takiego najazdu turystów. Obsługa ledwie nadążała z przyjmowaniem zamówień od zgłodniałych miłośników komunikacji. Trzeba jednak przyznać, że wywiązała się ze swojego zadania wzorowo i każdy sprawnie otrzymał smaczny posiłek. W tym miejscu mieliśmy zresztą sporą nadwyżkę czasową, więc mogliśmy sobie pozwolić na nieco dłuższy wypoczynek. Autobus stał na sąsiednim parkingu wyjątkowo bezpiecznie, gdyż cały czas pilnował go Hannibal, który wykorzystał fakt, że kierowca udał się na kawę i zajął jego miejsce za kierownicą. Miłośnikom kolei posiłek musiał szczególnie smakować jako że tuż przed przerwą udało im się wykonać zdjęcia przejeżdżającego ekspresu Malinowski, który mknie tuż obok karczmy.

Po zakończeniu posiłku można było w dobrych nastrojach udać się do Piwnicznej i wreszcie na legendarną trasę dawnej linii 21 do pobliskich Kosarzysk. W Piwnicznej najpierw odwiedziliśmy pijalnię, która jednak przechodziła remont wobec czego nasi goście nie mieli okazji spróbować piwniczańskiej wody leczniczej. Od siebie dodam, że raczej nie ma czego żałować, choć pijalnię odwiedzić warto. Tu odbył się kolejny fotostop dynamiczny, pozwalający uwiecznić jadący autobus na tle gór, rzeki i wspomnianej pijalni. Z uwagi na trudności organizacyjne zrezygnowaliśmy z planowanego fotostopu dynamicznego na moście nad rzeką Poprad i pojechaliśmy już prosto w kierunku Kosarzysk, na wyświetlaczu naturalnie umieszczając linię nr 21 i jej dawny kierunek.

W Kosarzyskach nasi goście nie mogli się nadziwić, że tak piękne widoki można spotkać w naszym kraju. Autobus, ośnieżone góry, zasypana śniegiem droga i malowniczo zlokalizowana pętla to chyba wszystko co potrzeba miłośnikowi komunikacji do szczęścia i wykonania wyjątkowo pięknych zdjęć. Dodatkowo, ku uciesze Burdzia i naszej także, na pętlę zajechał DAB sądeckiego PKS-u, dzięki czemu przez chwilę istniała możliwość sfotografowania dwóch autobusów równocześnie. Ciężko było się z tym miejscem rozstać, jednak popołudniowa szaruga prowadząca już nieuchronnie do ciemności kazała wsiadać i jechać dalej. W Piwnicznej jeszcze na moment zatrzymaliśmy się na rynku, przez który linia 21 także kiedyś przejeżdżała.

Z Piwnicznej trasa wiodła już bezpośrednio ku Nowemu Sączowi, choć opcjonalnie można było jeszcze zahaczyć o Stary Sącz. Po drodze zatrzymywaliśmy się w Młodowie i Rytrze. Ten pierwszy przystanek znów szczególnie spodobał się miłośnikom kolei, bowiem mogli sfotografować pociąg osobowy powracający z Krynicy i jadący w kierunku Tarnowa. Jeden z naszych tarnowskich gości postanowił zresztą skorzystać z możliwości powrotu nim do domu i nieco przedwcześnie odszedł od nas. My zaś dzielnie dotarliśmy do Starego Sącza, gdzie odwiedziliśmy osiedle Słoneczne, wciąż jeszcze obsługiwane przez linię 24 oraz pięknie oświetlony rynek, gdzie autobus prezentował się fenomenalnie już po zmroku. W pełni zrekompensowało nam to fakt, że nie spotkaliśmy przejeżdżającego w tym czasie przez Stary Sącz autobusu obsługującego linię nr 11, na który się lekko spóĽniliśmy. Na życzenie uczestników zorganizowaliśmy również fotostop dynamiczny w okolicach wiaduktu kolejowego jednak zdjęcia tam, z uwagi na ruch uliczny i zapadające ciemności, niestety nie wyszły. Jest to zresztą miejsce w rodzaju trójkąta bermudzkiego miłośników fotografii komunikacyjnej, gdyż podczas sylwestrowego pleneru fotograficznego Hannibal także nie dał rady wykonać tam żadnego odpowiedniego do publikacji zdjęcia.

W Nowym Sączu zatrzymaliśmy się jeszcze na przystanku przy ul. Konarskiego, wspominając linię nr 18, która niestety od kilku lat jest zawieszona, a pod koniec swoich dni przejeżdżała właśnie przez ten przystanek. Miłośnicy z innych miast nieco się już niecierpliwili z uwagi na konieczność zdążenia na autobusy powrotne, dlatego pilnie odwieĽliśmy ich pod dworzec PKS, gdzie również ubył z naszej załogi Burdzio. Sami zaś jeszcze na moment zatrzymaliśmy się na dworcu MPK, aby wykonać kilka zdjęć. Mogłoby ich być więcej także w innych punktach miasta, jednak nasz naczelny fotograf GSMK uszkodził nowy statyw (mam nadzieję, że już naprawiony) co uniemożliwiło mu wykonywanie zdjęć nocą.

Wobec powyższego skierowaliśmy się ku zajezdni MPK, gdzie przesiedliśmy się na transport samochodowy, aby udać się do domów. Autobusowy zegar wskazywał kilka minut po godzinie 18, a więc wszystko poszło zgodnie z planem, punktualnie. Impreza spotkała się z bardzo pozytywnymi opiniami, do których sami nieco nieskromnie się przychylamy, wyrażając ogromną radość z możliwości wspólnego miłego, ciekawego i bezpiecznego podróżowania. Zadowolony jest także na pewno sam autobus #382, który wzbogacił swoje CV o udział w wycieczce GSMK, a tego doświadczają tylko nieliczne, wybrane wozy. Wrócił na bazę w całości, w stanie nienaruszonym, choć na pewno dość mocno zabłocony i zaśnieżony.

W imieniu organizatorów pozwolę sobie na zakończenie podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do zorganizowania wycieczki oraz wszystkim uczestnikom za udział, miłą współpracę i zdyscyplinowanie. Serdecznie zapraszamy już teraz na nasze kolejne imprezy !

Taken from transport.wroc.biz Taken from transport.wroc.biz Taken from transport.wroc.biz

Taken from transport.wroc.biz Taken from transport.wroc.biz Taken from transport.wroc.biz

Taken from transport.wroc.biz Taken from transport.wroc.biz Taken from transport.wroc.biz

Taken from transport.wroc.biz Taken from transport.wroc.biz Taken from transport.wroc.biz

Taken from transport.wroc.biz Taken from transport.wroc.biz Taken from transport.wroc.biz

Taken from transport.wroc.biz Taken from transport.wroc.biz Taken from transport.wroc.biz

Taken from transport.wroc.biz Taken from transport.wroc.biz Taken from transport.wroc.biz

Taken from transport.wroc.biz Taken from transport.wroc.biz Taken from transport.wroc.biz